poniedziałek, 9 lipca 2012

Festiwal teatrów ulicznych i zlot garbusów

Za nami kolejny fantastyczny i upalny weekend spędzony razem. Wszystko się rozpoczęło wieczorem w piątek wieczorem. Zaraz po powrocie mojej ukochanej z pracy wybraliśmy się na krakowski rynek. Na płycie rynku od czwartku aż do niedzieli odbywał się 25 Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych. Przez cztery dni w samym centrum Krakowa zaprezentowało się 30 grup teatralnych Polski, Hiszpanii, Rosji i Chorwacji. Widowiska miały różnorodną formę: od spektakli teatralnych, przez parady, teatry tańca aż po pokazy klownów. Ponieważ lubimy teatry, a moja A. grała przez kilka dni w podobnych pokazach teatru w plenerze nie moglo nas tam zabraknąć jako widzów. Jeszcze przed rozpoczęciem weekendu w czwartkowy wieczór zobaczyliśmy przedstawienie „Planeta Lem” w wykonaniu grupy Teatr Biuro Podróży z Polski. Inspiracją do powstania spektaklu była twórczość S. Lema. Z opisu spektaklu jest napisane, że to pełna humoru i przenikliwa diagnoza współczesnego świata oraz refleksje na temat relacji między rozwojem technologii a ograniczeniami ludzkiego gatunku. Nie do końca zrozumiałem sens i całą akcję przedstawienia, ale wykonanie i włożona przez aktorów praca była profesjonalna. Na scenie pojawiły się roboty walczące ze sobą, aktorzy przebrani za kosmitów obłożeniu gąbkami. Nie brakowało też dodatków  multimedialnych w scenografii. Cały czas grze towarzyszyła muzyka elektroniczna przeplatana z urywkami scenek wyświetlanych na dużym ekranie.

Spektakl p.t. „Planeta Lem” w wykonaniu Teatr Biuro Podróży (foto naszemiasto.pl)
Z kolei w piątkowy wieczór zobaczyliśmy widowisko uliczne p.t. Wilki grupy pochodzącej z Hiszpanii. Była to typowa parada uliczna, w której na czele pochodu szły kilkumetrowe lalki wilków. Co jakiś czas pochód się zatrzymywał a wilki odgrywały scenki. Wielkim lalkom, towarzyszył aktor który poruszał się przed nimi na ruchomym fortepianie. Pokaz był wzbogacony o efekty pirotechniczne, dym, iskry i zgromadził masę widzów.

The Wolves - genialne świecące aluminiowe kukły teatru z Hiszpanii (foto naszemiasto.pl).

Scena finałowa - pokaz wzbogacony pirotechniką (foto naszemiasto.pl).
Później na chwilkę zaglądnęliśmy jeszcze na Mały Rynek na teatr tańca i widowisko p.t. "everybodyskin". Jednak to przedstawienie nie zrobiło na nas wrażenia. W drodze powrotnej do domu poszliśmy jeszcze na prawdopodobnie najlepszego kebaba w Krakowie przy ul. Grodzkiej. Szczerze polecam. Jeśli ktoś zna lepszego tureckiego fast fooda w Krakowie chętnie sprawdzimy ;)

Widowisko taneczne w wykonaniu mieszanej grupy Polska- Hiszpańskiej (foto naszemiasto.pl).
Sobotni poranek to nasza krótka wyprawa pod Wawel. Na parkingu tuż przed Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego pojawiło się na zlocie ponad 100 kultowych Volkswagenów zwanych popularnie garbusami. Prawie wszystkie pojazdy były dopieszczone przez swoich właścicieli jakby przed tygodniem dopiero opuściły fabrykę. W rzeczywistości to nawet 70 letnie samochody. Nie brakło również przerobionych pojazdów i kultowego Camper Vana VW - czyli pojazdu hipisów z lat 70-tych wymalowanego w kwiaty :) Porobiliśmy zdjęcia i wróciliśmy do domu bo upał nie pozwalał na dłuższy spacer. Po drodze chłodziliśmy się lodami :)




Wieczorem z kolei po raz pierwszy w życiu na nogach miałem rolki. Miłość czasem wymaga poświęcenia oraz pewnego ryzyka ;P Nie za bardzo idzie mi jeszcze hamowanie i skręcanie, ale od czego trzeba zacząć. Z każdym razem będziemy doskonalić swoje umiejętności, aż do perfekcji. Najważniejsze że nie zaliczyłem wywrotki. Dla bezpieczeństwa oczywiście jeździmy w ochraniaczach i nie rozwijamy zawrotnej szybkości. Sprzęt mamy dobrej klasy więc potencjał do szybkiej jazdy jest ;) Cieszę się że moja ukochana miała co najmniej tyle frajdy z jazdy co ja.

Niedziela z kolei to wycieczka z moimi rodzicami do krakowskiego ZOO, ale o tym już niebawem w osobnej notce. W naszym życiu dzieje się bardzo wiele, ale nie zawsze jest motywacja i czas by podzielić się tym na naszym blogu.

Zakochany

1 komentarz :