czwartek, 12 lipca 2012

Wizyta w zoo

Ostatnia niedziela zapowiadała się tak samo upalnie jak poprzednie dni. Mój Ukochany zaplanował na ten dzień wizytę w krakowskim zoo. Postanowiliśmy wybrać się tam z rodzicami M. ponieważ oni też mieszkają w Krakowie.
Około 10-tej w niedzielę rodzice M. zapukali do drzwi. Była wspólna kawa i ciastka. Mama M. jak zwykle wspomogła nas, tym razem w hodowaniu kwiatków i przyniosła ziemię oraz drabinkę do kwiatka. Po kawie jak najszybciej zebraliśmy się do wyjścia, gdyż w naszym mieszkaniu temperatura sięgała 30 stopni i był zaduch nie do wytrzymania.
Samochód zaparkowaliśmy przy Parku Decjusza. Dalej był pieszy spacer. Do zoo z Parku Decjusza jest jeszcze spory kawałek. Co ciekawe komunikacją miejską można dotrzeć pod samo zoo, a w dodatku w niedziele autobus kursuje na tej trasie co 10 min. My pieszo dotarliśmy do bramy zoo po około 30-40 minutach. Bilety jak na taką atrakcję nie są strasznie wygórowane, normalny bilet kosztuje 18zł, ulgowy 10zł. Można też wykupić karnet na cały rok, który kosztuje 200 zł i bywać w zoo nawet codziennie.
Trzeba przyznać, że w niedzielne przedpołudnie dużo osób wybiera taką formę spędzenia wolnego czasu. Zwłaszcza dużo rodzin z dziećmi spacerowało po alejkach. 
W początkowych klatach można podglądać ptaki, najróżniejszych kolorów i gatunków. Dalej są egzotyczne gryzonie, lemury, struś wysiadujący jaja. Niemałe poruszenie wywołał paw spacerujący na wolności. Ciężko stwierdzić czy udało mu się uciec czy po prostu jest na tyle oswojony, że może przebywać poza klatką. 
Jednymi z najsympatyczniejszych zwierzątek były wydry, które leniwie wyszły z domku, przebiegły wzdłuż szklanej szyby i wskoczyły do wody aby zacząć się wesoło pluskać i bawić ze sobą.




W kolejnych klatkach obserwować można dzikie koty, wilki, hieny, jelenie, sarny, sowy, lwy, tygrysy. Jest również pawilon zwierząt nocnych, gdzie zobaczyć można nietoperze, lori i pancerniki. Trafiliśmy akurat na karmienie tych zwierząt. W pomieszczeniu z pancernikiem stały dwie panie z obsługi zoo. Nie spodziewaliśmy się że pancernik jest takim pieszczochem, wręcz tulił się do nóg pani, która przyniosła mu obiad.





Ze względu na nadciągającą burzę bardzo szybko spojrzeliśmy na klatki z małpami i schroniliśmy się przed wielkimi kroplami deszczu w budynku z żółwiami, rybkami i wężami. To pozwoliło nam przeczekać deszcz, gdyż burza szybko oddaliła się w inną część Krakowa. Wizytę w zoo polecam wszystkim, nie tylko rodzinom z dziećmi, bo dorośli też mogą się tam dobrze bawić i zobaczyć niezwykłe gatunki. 
Na koniec zjedliśmy z rodzicami M. obiad. Weekend był wyczerpujący, ale za to pełen wrażeń. 

Zakochana

2 komentarze :

  1. Od roku wybieram się z mężem do krakowskiego zoo. Byłam tam tylko raz wiele lat temu, a po majowej wizycie w Warszawskim zoo chcemy sobie porównać jak jest u nas. Tylko wciąż jakoś nie możemy się zebrać i pojechać tam ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. W zoo można fajnie spędzić czas, ale widok zamkniętych zwierząt wywołuje u mnie silne uczucie współczucia:(

    OdpowiedzUsuń