czwartek, 24 marca 2011

Morskie Oko

Po sobotniej wycieczce do Zakopanego i na Gubałówkę z utęsknieniem oczekiwaliśmy niedzieli i całodziennej wycieczki na Tatrzańskim szlaku. Bez wyjścia w Tatry, choćby w jeden dzień nasz wyjazd zakończył by niedosytem. Zrozumieją to tylko osoby, które kochają góry i doceniają wartość odpoczynku na górskim szlaku :) Wspólnie zaplanowaliśmy tą wycieczkę dopiero na niedzielę. Na te dzień prognozy były bardziej optymistyczne niż na sobotę. I nie myliliśmy się. W niedzielny poranek Zakopane przywitało nas pełną panoramą Tatr i mocnym słońcem. Po zjedzeniu wspólnego śniadania i spakowania bagaży, wyruszyliśmy ze znajomymi w drogę. Zastanawialiśmy się nad Doliną Chochołowską lub Morskim Okiem (ze względu na dużą pokrywę śniegu i zagrożenie lawinowe wyższych partii Tatr). Ostatecznie wybór padł na Morskie Oko.

 

  

Każdy kto był chociaż 1 raz nad Morskim Okiem wie jak to miejsce zniechęca do wycieczki latem. Brak miejsc parkingowych, tłumy na trasie i pod schroniskiem, monotonna trasa. Tym razem było zupełnie inaczej. Około godziny 10 byliśmy już na miejscu. Parking był prawie pusty co wskazywało, że na trasie znajduje się tylko kilkadziesiąt osób. Pogoda była cudowna. Wyobraźcie sobie błękitne niebo z wolno przesuwającymi się po nim obłokami, temperaturą na plusie i brakiem wiatru.. tak właśnie było :) Dzień wcześniej spadł świeży śnieg w niedużej ilości. To sprawiło, że cała trasa prowadząca asfaltową drogą była pokryta białym puchem. Sceneria idealna na spacer :)

 

  

Trasa do Morskiego Oka ma około 9,5 km. Według drogowskazu wędrówka pieszo powinna trwać około 2.50 h. Po drodze mijaliśmy nielicznych turystów, a z kolei nas mijały wozy konne wożące po trasie turystów. Pomimo końca sezonu chętnych na taką podróż nie brakowało. Na trasie podziwialiśmy piękne widoki, prawie jak z bajki - choinki pokryte śniegiem, zamglone wierzchołki górskich szczytów. Wszystko zostało uwiecznione na licznych zdjęcia, robionych po drodze.

  

Góry wyglądały groźnie. Kilka dni wcześniej lawina w tej okolicy porwała 4 turystów. Znaki informowały o 2 stopniu zagrożenia lawinowego. Bez większych przeszkód dotarliśmy do schroniska 10 minut przed szacowanym czasem. Schronisko nie zmieniło się znacznie od mojej ostatniej wizyty w tym miejscu, jakieś 10 lat temu, może poza cenami w bufecie. Razem z A. zamówiliśmy po gorącej herbacie z cytryną i zabraliśmy się do opróżnienia prowiantu z plecaków ;)

  

Samo Morskie Oko wyglądało niecodziennie. Było bowiem skute w całości grubą warstwą lodu (nieoficjalne źródła mówią, że porywa lodu zimą sięga 55 cm) i przykryte śniegiem. Wtapiało się idealnie w otoczenie. Na jeziorze było widać ślady turystów wędrujących w stronę Czarnego Stawu pod Rysami. Miałem ochotę zrobić sobie symboliczne zdjęcie stojąc na tafli jeziora, ale A. bardzo bała się o ewentualne tego konsekwencje. Zwyciężył rozsądek :)

 

  

Podczas pobytu w schronisku pogoda nieco się zmieniła. Pojawiły się chmury i lekki, ale przenikliwy wiatr. Już nie było tak przyjemnie jak rano. Po 2 godzinach pobytu nad Morskim okiem wyruszyliśmy w drogę powrotną. Do samego powrotu do Krakowa udało się uniknąć jakichkolwiek opadów. Wycieczka udała się tak jak sobie wymarzyliśmy. Dziękuje mojej najdroższej jak również parze znajomych za miłe towarzystwo. W notce zamieściłem miniatury zdjęć mojego autorstwa. Mam nadzieję, że się podobają :)

Zakochany

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz