czwartek, 16 grudnia 2010

Red Baron w Chocofee

Jak wiadomo zakochani nie mogą żyć bez siebie, więc w środę wieczorem postanowiliśmy z M. się spotkać na romantycznej kawie :) Oczywiście M. wybrał wcześniej miejsce, on zawsze coś fajnego planuje. Tym razem byliśmy w Chocofee na ulicy Wiślnej. Lokal jest czynny codziennie do 23, posiada dwie przytulne sale z ciekawym wystrojem i bardzo wygodnymi kanapami, w których zanurzyliśmy się razem z moim Ukochanym :)
    
To zaskakujące jak często jesteśmy zgodni w różnych sprawach. Tym razem oboje zamówiliśmy białą kawę. I naprawdę była pyszna, chyba najlepsza jaką do tej pory piłam w Krakowie. Do tego wzięliśmy sobie do spróbowania po jednej pralince. Czekoladki były przeróżne, zarówno słodkie jak i pikantne. M. zaryzykował z pikantną o nazwie Red Baron w okrągłym kształcie, a ja wzięłam sobie tradycyjną nazwaną Holenderski Bucik, w kształcie buta właśnie :) obie były pyszne i ciekawe w smaku. Myślę że Chocofee może dołączyć do naszych ulubionych miejsc :)
  
Tym razem udało mi się również zirytować M. Oczywiście niegroźnie ;) A przyczyniła się do tego pralinka. Wbrew pozorom mała czekoladka może wywołać spore zamieszanie. A wszystko dlatego, że jestem ignorantką w zakresie historii. Nieopatrznie zapytałam M. skąd nazwa jego pralinki, no i okazało się, że Red Baron to bardzo poważana postać z okresu I wojny światowej i to oburzające że nie wiem kim był. Teraz już wiem :) doszkoliłam się na wikipedii :P Więc Red Baron to pseudonim Manfreda von Richthofen, ale także (!) Michaela Schumachera. Całe szczęście Mój Kochany nie zirytował się na tyle, żeby przestać mnie całować. Ale ku przestrodze: historia jednak przydaje się w życiu codziennym ;)

Zakochana

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz