poniedziałek, 13 grudnia 2010

Kolejny piękny weekend i powrót wspomnień

Ten weekend spędziliśmy znów razem. Cieszę się z tego bardzo ,bo to już trzeci taki weekend pod rząd, kiedy A. jest chociaż przez chwilę w Krakowie. Tym razem błyskotliwych planów nie mieliśmy, a nasze spotkanie wyszło spontanicznie i bez wcześniejszego planowania.

W sobotnie popołudnie udaliśmy się do pijalni czekolady E.Wedla na Rynku. A. chciała już od dłuższego czasu zabrać mnie znów na gorącą czekoladę i nadarzyła się do tego okazja. Ten lokal jest dla nas magiczny, ponieważ to miejsce naszej pierwszej randki, nie licząc spaceru nad Wisłą. Znów odżyły wspomnienia i poczucie, że czas naprawdę szybko mija.Tym razem o czekoladzie w ogródku kawiarnianym nie było mowy, ze względu na porę roku. Sam rynek tętnił życiem. Co roku o tej samej porze (początek grudnia) na krakowskim rynku odbywają się tradycyjne targi Bożonarodzeniowe, gdzie można kupić wszystko od ozdób świątecznych, a skończywszy na elementach stroju krakowskiego czy rosyjskich matrioszkach. W powietrzu było czuć zapach grzanego wina, co nawet wyczuła A. Przy padającym śniegu i iluminacji sukiennic, można już było poczuć magię Świąt. Kto ma blisko do Krakowa to zapraszamy w okresie przedświątecznym na rynek bo naprawdę warto ;)

   

Gdy już się zwolniły wolne miejsca w środku pijalni, zamówiliśmy po filiżance, a właściwie szklance czekolady. Moja ukochana wybrała klasyczną o aromacie pomarańczy, a ja klasyczną kawową. Czekolada była pyszna i dużo lepsza niż ta, którą sam robiłem 2 miesiące temu w domu. Wątpliwy moim zdaniem był tylko smak kawowy. Jakby ktoś by mi powiedział, że to był smak waniliowy też bym uwierzył :)

  

Na jednej filiżance czekolady nasz wieczór się nie skończył. Ponieważ nie byłem tym razem samochodem, zaproponowałem A. kontynuację naszego wieczoru przy symbolicznym piwku.  Przeszliśmy do pobliskiej Magii i tam spędziliśmy bardzo romantycznie drugą część wieczoru. Przy okazji dowiedziałem się, że A.jest miłośniczką Portera (gatunku ciemnego piwa), czym mnie zaskoczyła.

Niedziela była równie sympatyczna. Spędziliśmy ją wspólnie w Cafe Morena, o której całkiem niedawno pisałem na naszym blogu. Tym razem było bardzo intymnie bo w naszej salce nie było nikogo poza mną, moim Skarbem oraz rybkami w akwarium ;) Nie brakowało czułości, wzajemnych spojrzeń i chińskiej herbatki, podanej tym razem w małych kubeczkach. Nasz wieczór musieliśmy trochę skrócić bo A. musiała się jeszcze przygotować do poniedziałkowego kolokwium. Cieszę się bardzo, że ją mam :*

Zakochany

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz