wtorek, 30 listopada 2010

Refleksje wojenne i magia miejsca pewnej herbaciarni

W niedzielę zobaczyłem się ponownie z ukochaną A. Nie mogło być inaczej. W końcu jesteśmy zakochani, a wspólnych chwil zawsze nam mało :)) Tym razem umówiliśmy się w godzinach popołudniowych. W planie było krótkie zwiedzanie cel byłego aresztu gestapo (z czasów okupacji Krakowa) oraz wieczorem odpoczynek przy gorącej herbacie, w lokalu którego nie odwiedzaliśmy wcześniej.
Zwiedzanie celi aresztu przy ul. Pomorskiej 2 to nie sposób na udaną randkę, lecz po prostu chcieliśmy wykorzystać okazję, że w tym dniu kilka oddziałów muzeum historycznego było otwartych dla zwiedzających bez dodatkowych opłat. Wybraliśmy to miejsce bo wydawało się nam godne uwagi i zobaczenia, chociaż przez chwile.
   
Same cele nie są niczym niezwykłym. Puste ściany, elementy umeblowania, drewniane masywne drzwi z wizjerem. Nikt by nie przypuszczał, że w tym miejscu w czasie wojny, zginęło lub zostało skatowanych kilkaset osób.Dopiero ściany odsłoniły mroczny klimat tego miejsca. W każdej celi na ścianach,widoczne były liczne wpisy więźniów w formie próśb, błagań, wierszy, modlitw, cytatów oraz krótkich opisów przeżyć spisanych podczas przebywania w celi. Niektóre pisane ołówkiem, a niektóre wydrapane. Każdy napis był inny i był świadectwem historii innego człowieka. Po krótkim zwiedzaniu celi była dodatkowa prelekcja video - godzinne wspomnienia trzech byłych więźniów.

Po filmie udaliśmy się na wyczekiwaną herbatę. Kilka przecznic od Pomorskiej, miała być przytulna herbaciarnia o nazwie "Galeria Przyrody", o której A. mówiła już kilka tygodni wcześniej. Dotarliśmy bez problemu do tego miejsca, tyle że z "Galerii Przyrody" lokal przemianowano na cafe "Morena". Lokal zaskoczył nas pozytywnie pod każdym względem. Po pierwsze wystrój - ciepłe barwy ścian z wbudowanymi w nie akwariami, których pływały rybki. Po drugie - przyjemna spokojna muzyka,która pozwalała się zrelaksować i swobodnie prowadzić rozmowę. Po trzecie -mało ludzi, czuliśmy się prawie jak w domu, nikt nam specjalnie nie przeszkadzał. Po czwarte – miła obsługa i oryginalne menu :)

  

Wszystkie te punkty sprawiły, że atmosfera tego miejsca była wyjątkowa i bardzo romantyczna. Dodatkowy uroku dodawało samo miejsce, w którym siedzieliśmy. Wybraliśmy stolik w mniejszej salce w rogu. Usiedliśmy na niskiej ławie otoczeni poduszkami ;)Było tak cudownie, że zamówiliśmy aż dwukrotnie dzbanek z herbatą. Najpierw wybraliśmy ponch alpejski -  łagodną herbatę z wyczuwalnym zapachem rodzynek i cynamonu. Z kolei później wypiliśmy - afrykańską mieszankę herbat -z dodatkiem goździka, lawendy i mango. Rozmawiając, popijając herbatę i oddając się wzajemnym czułościom spędziliśmy cały wieczór.
Było to miły akcent kończący nasz udany weekend. Na pewno do tego miejsca będziemy często wracać. To miejsce jest wprost wymarzone dla nas. Szkoda tylko, że w tygodniu jest tylko czynne do godziny 22.

Zakochany

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz