czwartek, 7 lutego 2013

Współlokatorzy i wytrzymałość naszych nerwów

Jak to jest dzielić mieszkanie z obcymi osobami? Pewnie część z Was to doskonale wie. Ze względu na to, że wynajem kawalerki w Krakowie jest droższy niż współdzielenie większego mieszkania zdecydowaliśmy się, że dopóki się da, to będziemy mieszkać z kimś. W poprzednim roku było to o tyle bezkonfliktowe, że w pokoju obok mieszkały dwie moje koleżanki ze studiów, z którymi się znałam od kilku lat. W związku z tym nie było większych problemów. Jednak koleżanki się wyprowadziły i tym sposobem od września mieszkamy z zupełnie dla nas obcymi osobami. Jest to para studentów. Oboje studiują dziennie, ale rzadko chodzą na zajęcia. Dziewczyna pracuje weekendami, chłopak wykonuje jakieś zlecenia przez internet. Praktycznie cały dzień nasi współlokatorzy nie ruszają się poza mieszkanie. A jak to jest mieszkać z kimś obcym? Pokażą to sytuacje opisane poniżej. 

# 1. 
Para od rana gotuje w kuchni jakąś jajecznicę. W końcu wracają do swojego pokoju i w końcu mogę skorzystać z kuchni. Pierwsza myśl to zrobić sobie herbatę. Problem w tym, że cały zlew jest zastawiony brudnymi naczyniami. Nie da się nalać wody do czajnika, bo fizycznie się on nie zmieści pod kran. Jestem w kropce - mam się siłować z kranem i spryskać wodą pół kuchni, umyć stertę naczyń (po moim trupie) czy powyciągać naczynia ze zlewu i położyć je gdzieś indziej...?

# 2.
Jest weekend. Wtedy zazwyczaj naszych współlokatorów nie ma, a my mamy więcej czasu i możemy razem zjeść obiad. Gotuję ryż z warzywami w pikantnym sosie. Sięgam po solniczkę i pieprzniczkę aby doprawić sos. Dodaję pieprzu po raz trzeci i potrawa nadal nie jest ostra. Przyglądam się pojemnikowi, a w nim nie ma ani odrobiny pieprzu. Dodam, że pojemnik jest mój, pieprz też był mój, i przez ostatnie 3 miesiące prawie go nie używałam. Niemożliwe, żeby wyparował. Nie żałuję nikomu pieprzu, ale jeśli się coś zużyje, to warto by uzupełnić pojemnik, a nie czekać na cudowne rozmnożenie. 

# 3.
Nasi współlokatorzy bardzo lubią pizzę. Zamawiają ją zwykle kilka razy w miesiącu. Wiadomo, że pizzę na wynos przywożą w pudełkach i  zazwyczaj pudełka te są ogromne. Niestety para nie ma w zwyczaju wynosić pudełek po pizzy do kontenera (2 piętra niżej), tylko składuje je w szafce pod zlewem. Na chwilę obecną w szafce są już 3 pudełka zgniecione tak, żeby się zmieściły. Problem w tym, że szafka jest zawalona śmieciami. W dodatku jakiś czas temu przyszedł fachowiec od pralki i potrzebował coś pod tą szafką odkręcić. Polała się woda, pudełka zamokły, a oni nadal nie wpadli na pomysł, że warto by się ich pozbyć. Część pudełek wyrzuciliśmy my, bo aż wstyd zwracać dorosłym ludziom uwagę.   

# 4.
Był taki pechowy okres, że wszystko po kolei nam się psuło - pralka, piec do ogrzewania, samochód M., żarówka w kuchni, w pokoju naszych współlokatorów i światełko w lodówce. A wszystko to w przeciągu jakichś 2 tygodni. Największy problem mieliśmy z pralką, nigdzie nie można można było dostać części i naprawa przedłużała się, a nam rosła sterta brudnych rzeczy. Nasi lokatorzy wiedzieli, że mamy problem z tą pralką, wiedzieli, że M. jeździ po pracy żeby kupić żarówkę do kuchni. Gdy spaliło się światełko w lodówce chłopak tylko stwierdził, że chyba się spaliła żarówka. Niestety nie pomyślał o tym, że mógłby się pofatygować do sklepu po taką żarówkę. Zwłaszcza, że on ma sporo czasu, a my oboje pracujemy i wszystko załatwiamy z biegu. Jeśli chodzi o naprawy w mieszkaniu nasz lokator nie kiwnął nawet palcem. A żarówki do swojego pokoju kupili dopiero po upływie 1,5 miesiąca. 

# 5. 
Nasza współlokatorka ma 4 patelnie. Wszystkie są w opłakanym stanie. Wyglądają jakby miały z 15 lat, a powłoka teflonowa jest na nich w szczątkowej wersji. Ogólnie bardzo porysowane i nienadające się do smażenia. Ja posiadam jedną dużą patelnię, którą kupiła nam niedawno mama M. Patelnia ma zaledwie kilka miesięcy, więc jest zupełnie nieporysowana i nic do niej nie przywiera. Ostatnio nasza koleżanka chyba uznała, że będzie korzystać z mojej patelni. Nie dość, że rysuje po tej patelni widelcem, to jeszcze po skorzystaniu z niej zostawia ją brudną. Ostatnio chciałam sobie zrobić coś do jedzenia przed pracą. Wchodzę do kuchni a tam moja patelnia, z resztkami makaronu ze szpinakiem. A współlokatorzy oglądają sobie tv w swoim pokoju i widać, że nie zamierzają w ciągu najbliższej godziny się stamtąd ruszać. Więc nie mogę użyć mojej patelni, nie użyję też jej patelni, bo nie nadaje się do użytku. Tuż przed pracą okazuje się, że zostałam bez obiadu. 

Poza tym nasi współlokatorzy nie odczuwają potrzeby jakiejkolwiek czystości w kuchni. Wszelkie okruszki i rozlane rzeczy zostają na stole kuchennym, w związku z tym nasz stół wygląda niczym stół Durczoka (dla tych co nie wiedzą odsyłam do you tube). 

Może opisane sytuacje nie są jakieś straszne, da się to znieść, ale oprócz nich jest sporo rzeczy, które codziennie nas irytują. Ale cóż, musimy zagryźć zęby i wytrzymać. 

Zakochana

13 komentarzy :

  1. Z tym stołem Durczoka... ubawiłam się :D Ja na studiuję zaocznie, więc nie doświadczyłam na własnej skórze takich sytuacji i mieszkania z innymi lokatorami... ale słyszałam od znajomych podobne narzekania ;] Niby nie tak straszne rzeczy, ale ja bym chyba nie wytrzymała przy takich kuchennych sytuacjach ;[ Minimum utrzymywania czystości po sobie każdy powinien mieć w nawyku, gorzej, jak żadnymi słowami nie da sie tego przetłumaczyć. Mam nadzieję, że chociaż łazienki nie okupują godzinami :D Słyszałam tez raz od koleżanki chyba najbardziej niemiłą historię, jaka mogła sie przytrafić z lokatorami. Para nie przedłużała umowy na dalsze miesiące, wyprowadziła się pod nieobecność moich znajomych, a kiedy wrócili, nie było już ani lokatorów, gdyż nie zaczekali by sie pożegnać, i co gorsza - połowy garderoby koleżanki... Pozdrawiam serdecznie! I wytrzymałości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę wytrzymałości i polecam pozakładac zamki w wswoich szafkach i tam trzymać swoje rzeczy. Skończy się to pseudopożyczanie. Takich ludzi to bym wykopała na zbity pysk... W końcu nie jesteście tam po to, żeby ich sponsorować i im dogadzać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przede wszystkim - TRZEBA IM KAŻDORAZOWO ZWRACAĆ UWAGĘ! Jeśli nic nie mówicie, to oni nic nie będą robić, bo po co - samo magicznie się zrobi. Kulturalnie ale jednak konsekwentnie trzeba im mówić: słuchaj, potrzebowałeś mojej patelni/talerza - ok, ale po pierwsze najpierw spytaj, a po drugie zaraz potem ją umyj itp itd
    Wiem jakie to wkurzające, bo przez rok mieszkałam z podobną dziewczyną, która kompletnie nie dbała o porządek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli są tak drażniący, to może warto zmienić lokatorów, albo usiąść wspólnie i ustalić reguły współżycia w mieszkaniu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za wizytę i miłe słowo u mnie zostawione :) Ze współlokatorami często są problemy a najczęściej idzie o porządki, co więcej spornym teren jest kuchnia i łazienka. Zgadzam się, że trzeba zwracać uwagę, nie można nic nie mówić bo wtedy wszystkim się wydaje, że dobrze jest jak jest. Moi znajomi ustalali reguły, które później spisywali, przyczepiali na lodówce w kuchni a ich nie przestrzeganie skutkowało drobną karą pieniężna. Kara szła później na mieszkanie, naprawy i inne - taki fundusz mieszkaniowy. Myślę, że wspólna spokojna rozmowa jest dobra na wszystko.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Często tak jest,że jak się wali, to wszystko po kolei. Widzę jednak, że wszystko przetrzymaliście. :)

    Po za tym można dostrzec, iż tworzycie zgrana parę. Cała reszta przed wami!

    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny u mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też miałam takich współlokatorów. Ale po miesiącu najzwyczajniej w świecie zaciągnęliśmy ich do znowu brudnej kuchni i spisaliśmy zasady, których wcześniej nie musieliśmy nigdy spisywać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak można z kimś takim mieszkać, jak można być takim bałaganiarzem i nie sprzątać za sobą. Może porozmawiajcie z nimi o tym wszystkim, bo nie długo zwariujecie mieszkając z tymi ludźmi?

    OdpowiedzUsuń
  9. myślę, że rozmowy tu niestety niewiele pomogą :( radziłabym popytać wśród znajomych czy może jednak nie skuszą się na mieszkanie z Wami

    PS. Dziękuję za owiedziny na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. I właśnie dlatego ja bronię się przed mieszkaniem z kimś...
    Boję się, że będą hałasować etc., a ja nie będę mogła powiedzieć, że mają być ciszej, bo się uczę, do 22 mają prawo robić co chcą... :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Skąd ja to znam... Studiuję czwarty rok, i praktycznie co roku zmieniam mieszkanie- a co za tym idzie - za każdym razem mam nowych współlokatorów i mnie już nie zdziwi nic - tyle rzeczy widziałam! Dziękuję za odwiedziny u mnie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Może warto byłoby im zwrócić uwagę? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj, znam ten ból. My też mieliśmy współlokatorów (rok temu) i niestety zawsze powstają jakieś stresujące sytuacje.
    Najczęściej w kuchni, przynajmniej u mnie tak było.
    Pozdrawiam!
    I owocnych przygotowań do ślubu! :-)

    OdpowiedzUsuń