wtorek, 10 stycznia 2012

Łyżwy, powitanie Nowego Roku i wesele

Od ostatniej notki na blogu minęły ponad 2 tygodnie. Ten czas wykorzystaliśmy w pełni, starając się spędzić z sobą jak najwięcej czasu. Co prawda Wigilię i pierwsze dni spędziliśmy osobno ze swoimi rodzinami, ale były to jedyne dni w ostatnim czasie z dala od siebie. Przed świętami obiecałem ukochanej, że wykorzystam urlop w pracy i zaraz po świętach przyjadę do niej na kilka dni do rodzinnego domu.

Tak też stało, Zaraz po świętach wsiadłem w samochód i pojechałem 150 km żeby znów zobaczyć mój największy Skarb. W planach mieliśmy pojeździć wspólnie na nartach, ale deszczowa pogoda i plusowa temperatura przeszkodziła w naszych planach. Na pocieszenie wybraliśmy się na krótki spacer po mieście oraz na łyżwy. Nie jestem doświadczonym łyżwiarzem. Dlatego rok przerwy od ostatniego razu, kiedy jeździłem na łyżwach zrobił swoje. Zanim moje ślizgi stały się w miarę płynne minęło 30 minut. Moja A. jeżdzi na łyżwach od dawna. Dlatego co chwilę zerkała na mnie czy wszystko w porządku i nie trzeba mnie zbierać z tafli ;) Na szczęście skończyło się bez wypadku i bliskich spotkań z lodem. Przy okazji spaliłem trochę kalorii po świątecznym ucztowaniu. Przy okazji wyjazdu do A.kolejny raz zintegrowałem się z jej rodziną przy winku i wypiekach jej mamy :) W takich momentach coraz bardziej utwierdzam się, że mam dobre notowania w oczach rodziców mojej ukochanej. A to przecież ważny element dla relacji w naszym związku.

Sylwestra spędziliśmy wspólnie w Krakowie w naszym mieszkaniu. Nie było może może balu sylwestrowego, tylko kameralna impreza, ale bawiliśmy się przednio. Nie brakło hitów muzycznych, dobrego kina, alkoholu. Były nawet wspólne tańce. O północy złożyliśmy sobie życzenia. Obiecałem A. ,że ten rok będzie jeszcze ciekawszy niż 2011 i obfitujący we wspólne wyjazdy i nieraz ją zaskoczę :)

Z kolei na długi weekend 6 stycznia wybraliśmy się ponownie w rodzinne strony mojej A. Jej ciocia wychodziła za mąż i nie moglem odmówić sobie poznania większej części jej rodziny. Ślub i wesele było kameralne tylko dla najbliższej rodziny. Moja ukochana była dodatkowo świadkiem, ale powierzona rola jej nie przerosła. Spisała się w 100%. Spędziliśmy kolejne wspaniałe chwile razem, a ja i tym razem nie dałem plamy jej rodzinie i wróciłem w pionie z przyjęcia weselnego :) A jedzenia i okazji do wypicia nie brakowało...

Dziękuje Ci Kochanie za kolejne cudowne dwa tygodnie :*

A wszystkim Wam, nasi drodzy czytelnicy, składamy życzenia spełnienia wszystkich marzeń i postanowień w Nowym Roku. Wszyscy straszą kryzysem, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze :)

Zakochany

2 komentarze :