niedziela, 7 listopada 2010

Energia skrzypiec

Wczoraj byliśmy na koncercie Jelonka. To było nasze pierwsze spotkanie od dłuższego czasu, ze względu na to, że M. złapał anginę. Tęskniłam za nim strasznie i od razu jak się spotkaliśmy nie mogłam się opanować żeby go nie pocałować. Niestety miałam surowy zakaz i nie mogłam tego zrobić :/
Na koncercie było duszno, gorąco, tłoczno i bardzo energetycznie. Trzeba przyznać, że Jelonek ma talent nie tylko do grania, ale też do rozruszania publiczności. Nie sądziłam, że muzyka bez wokalu może aż tak poruszyć salę i wywołać u publiczności wulkan energii. Podobało mi się i to bardzo :) Skrzypce nadal grają mi w uszach i dodają energii.
A dzisiaj mam wrażenie, że historia zatoczyła koło. Ponad cztery miesiące temu siedziałam dokładnie tak jak dziś przy komputerze i pisałam pracę licencjacką. M. zaproponował wtedy, że mi ją sprawdzi. Teraz jest identycznie, przed chwilą wysłałam mu maila. Ciekawe jakie szczegóły dostrzeże tym razem ;)
PS. To On miał zrobić pierwszy wpis, ale widzę że się z tym ociąga ;P
Zakochana

Jest i on :))...
Chociaż minęło już kilkadziesiąt godzin o koncertu Jelonka dalej wspomnienia są we mnie żywe. To jeden z nielicznych polskich artystów, który potrafi porwać do zabawy całą publiczność, a jego koncerty są prawdziwą ucztą dla ucha. Nie przez przypadek nasz Jelonek został wybrany najlepszym artystą ostatniej imprezy Woodstock. Jest w tej muzyce wszystko co lubię, czyli mocne rockowe brzmienie gitar i perkusji w połączeniu z elementami muzyki klasycznej -  w tym przypadku perfekcyjna gra na skrzypcach Michała Jelonka. W połączeniu z uroczym towarzystwem A. wieczór był po prostu magiczny.
Na koncercie mogliśmy usłyszeć wszystkie najbardziej znane utwory Jelonka oraz 2 utwory śpiewane przez muzyka zespołu Hunter. Sam koncert wypadł niesamowicie. Nie przeszkadzał nawet tłok na sali oraz zbyt duchota. Muzycy bisowali dwukrotnie co jest najlepszą oceną tego jak wypadł koncert. Szkoda tylko że byłem na antybiotykach i nie mogłem się oddać w pełni szaleństwu tak jak większość publiczności.

Polecam wszystkim, którzy lubią klimaty rockowe w połączeniu z klasyką, a nie znają Jelonka by zapoznali się bliżej z jego Twórczością.

Moja ukochana nie wspomniała nic o zespole, który był supportem przed występem Jelonka. Chyba nawet wiem czemu :)) Zespół nazywa się Dysonans, co z uporem powtarzał wielokrotnie wszystkim zgromadzonym na sali. Porównań do Jelonka nie będzie, bo ten zespół grał niestety kiepsko. Spodziewałem się więcej po młodych artystach. O ile jeszcze gitarzyści i perkusista robili co mogli, to wokalistka psuła ogólny efekt odbioru tej muzyki. Jej barwa głosu była zbyt słaba. Wszystkie jej słowa były zagłuszane przez grę gitar. Ta nierówna walka o przychylność publiki trwała około godziny, a publiczność mocno zdegustowana domagała się zejścia muzyków ze sceny. Ja bym na miejscu muzyków Dysonans przysiadł i pomyślał poważniej nad zmianą wokalistki na inną, zanim wszyscy nie zaczną unikać ich koncertów.

Zakochany

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz