Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wynajem w Krakowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wynajem w Krakowie. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 czerwca 2013

Zmieniamy mieszkanie

Nasi lokatorzy jakiś czas temu oznajmili nam, że z końcem czerwca chcą się wyprowadzić (cudownie, w końcu nie będziemy mieszkać w takim syfie). W związku z tym nie możemy dalej mieszkać w tym samym mieszkaniu, bo za całość musielibyśmy zapłacić ponad 2 tyś. zł. Nie chcemy też szukać nowych współlokatorów, bo boimy się, że znowu będzie to kiepska współpraca, no i chcielibyśmy mieć już trochę więcej prywatności. Dlatego podjęliśmy decyzję, że szukamy kawalerki. 

Jak powszechnie wiadomo w Krakowie nie brakuje mieszkań do wynajęcia. Problem jest oczywiście z lokalizacją i ceną. Nam zależy, żeby mieszkanie było umeblowane, w pobliżu komunikacji miejskiej, najlepiej tramwaju i w rozsądnej cenie. Określiłam wspólnie z M. jakie okolice i rejony nam odpowiadają i tam szukamy. Nasze oczekiwania zderzyły się jednak dość brutalnie z rzeczywistością. Oto jak do tej pory przebiegało nasze szukanie: 

Mieszkanie nr. 1 
Byliśmy umówieni na oglądanie jako pierwsi (to ważne, bo fajne mieszkania znikają szybciej niż bułeczki w piekarni). Właścicielka była miła, mieszkanie w świetnej lokalizacji, w samym centrum. Powierzchnia aż 37m, osobna kuchnia, duży pokój, fajne umeblowanie. W związku z tym, że koszty były całkiem niskie zdecydowaliśmy się od razu. Chcieliśmy wpłacić zaliczkę, ale właścicielka powiedziała: "nie będziemy pisać teraz żadnych umów ani zaliczek, jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi i jeśli się na coś umawiamy to tak będzie". Umówiliśmy się kiedy zadzwonimy odebrać klucze. Po dwóch godzinach właścicielka zadzwoniła, że pokazywała mieszkanie jeszcze innym osobom i że tamci są w stanie podpisać umowę na dłużej niż my i ona woli tamtych. Wtedy powiedzieliśmy, że my też możemy podpisać na dłużej. Po kilku dniach kolejny telefon. Tym razem pani powiedziała, że znalazła chętnych którzy dają jej 100zł więcej, więc ona nam nie wynajmie tylko im, bo w dodatku są znajomymi znajomych. Wkurzenie maksymalne. Jak można wynająć komuś mieszkanie i pokazywać go dalej innym. Oczywiście "słowo" właścicielki było nic nie warte i nie wynajęła nam mieszkania. 

 Mieszkanie nr. 2
Blok był około 10 min na piechotę od mojej obecnej pracy, więc w idealnej lokalizacji. Według ogłoszenia mieszkanie było umeblowane, ale tylko po częściowym remoncie, koszty do zaakceptowania. Umówiłam się z właścicielką w pierwszym możliwym terminie, żeby znowu oglądnąć mieszkanie jako pierwsza. Już spod bloku zadzwoniłam do tej pani, a ona że ogłoszenie już jest nieaktualne. Pytam więc kiedy te osoby oglądały to mieszkanie, skoro my mieliśmy być pierwsi. A ona na to, żę nie oglądał mieszkania jeszcze nikt. Zostało ono wynajęte zaocznie, czyli w ciemno. Lokatorzy zadzwonili i powiedzieli, że nawet nie chcą oglądać, tylko wynajmują od razu. 


Mieszkanie nr. 3
Tym razem mieszkanie w okolicy bulwarów wiślanych, osiedle nawet przyjemne, z dużą ilością zieleni. Umeblowane według naszych wymagań, cena do zaakceptowania. Przyjeżdżamy żeby oglądać. Okazało się, że właścicielka umówiła wszystkich chętnych na jedną godzinę i tym sposobem mieszkanie o powierzchni 30m oglądało na raz około 12 osób. Niestety nie wiemy jeszcze jakie mamy szanse, bo jutro będzie jeszcze wywiad (casting?!?) telefoniczny. Kto się najbardziej spodoba ten wygra los na loterii w postaci tego mieszkania. 

Sytuacja trochę nas zaczęła przerażać. Wygląda na to, że bardzo trudno wynająć kawalerkę. Jak już trafi się coś fajnego to jest taka konkurencja, że szanse są naprawdę kiepskie. Liczymy jednak, że los się do nas uśmiechnie i w lipcu nie zostaniemy bez dachu nad głową. 
Zakochana