sobota, 18 kwietnia 2015

Koncert Artura Rojka

Kiedy jakiś czas temu w mediach pojawiła się informacja, że Artur Rojek odchodzi z zespołu Myslovitz od razu zrobiło mi się smutno. Dla Myslovitz Artur był frontmanem, ale też niesamowitą osobowością, z niepowtarzalnym głosem. Pamiętam jak wtedy zrobiło mi się żal, że kończy się pewna epoka i że muzyka tego zespołu na pewno nie będzie już taka sama. Wtedy nie pomyślałam, że Artur Rojek przekuje to odejście w taki ogromny sukces. Jego solowa płyta "Składam się z ciągłych powtórzeń" została platynową płytą, obsypano ją nagrodami a sam Rojek wielokrotnie był nominowany do miana najlepszego wokalisty roku. 

Od dawna marzyłam, żeby pójść na jego koncert i w końcu się udało. 20 marca wybraliśmy się razem z M. do Klubu Studio. Tym razem w odróżnieniu od innych koncertów na których byliśmy, nie było żadnego supportu. Wypełniona po brzegi sala czekała w niecierpliwości tylko w wyłącznie na jednego człowieka - Artura. W końcu po długich minutach oczekiwania na scenę wyszedł Rojek oraz jego muzycy, wszyscy ubrani na biało poza gwiazdą wieczoru dla kontrastu ubraną na czarno. 

Koncert od początku wyróżniał się odmiennymi aranżacjami piosenek niż na płycie. Głównym powodem tych zmian był złamany obojczyk Artura, przez co nie mógł on grać na gitarze. Widać było, że bez niej czuje się odrobinę mniej swobodnie, niemniej jednak podziwiam, że mimo złamania naprawdę energicznie poruszał się po scenie. Okazało się, że Rojek jest raczej oszczędny w kwestii konwersacji z fanami, pomiędzy piosenkami zazwyczaj mówił tylko krótkie "dziękuję". Jedynie kilka razy powiedział parę słów więcej, m.in. zaznaczył, że bardzo czekał na koncert w Krakowie, bo zawsze towarzyszy mu tutaj szczególna atmosfera. Jednak pomimo tej małomówności Artur zawładnął sceną w 100%. Ja sama byłam wpatrzona i wsłuchana jakbym była zahipnotyzowana. Jego interpretacje nawet najprostszych fraz przyprawiają człowieka o ciarki na plecach. 

Na koncercie pojawiły się wszystkie utwory z solowej płyty Rojka. Były też piosenki spoza płyty i covery innych utworów. Niestety ponieważ cała płyta jest dosyć krótka (około 35 minut) po pewnym czasie Arturowi skończył się repertuar. Jednak fani nie odpuszczali i chcieli jeszcze raz usłyszeć takie utwory jak "Beksa", "Syreny", "Lato '76" czy "Czas, który pozostał". Muszę powiedzieć, że koncert był wspaniały i nawet nie wiem kiedy minęło prawie dwie godziny. W dodatku Rojek zrobił na mnie ogromne wrażenie. Już w Myslovitz odznaczał się nieprzeciętnym podejściem do muzyki, ale uważam, że tym obecnym albumem wzbił się na wyżyny alternatywnego rocka. W jego utworach wszystko jest dopracowane do najmniejszego szczegółu, teksy wciągają niemniej jak muzyka i aranżacja. Jeśli jeszcze nie słuchaliście to polecam - to naprawdę kawał dobrej muzyki.
Zakochana

2 komentarze :

  1. Wspaniała płyta, mam ją w domu, często do niej wracam. Artur Rojek to genialny Artysta, chciałabym kiedyś usłyszeć go na żywo;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie byłam na koncercie Rojka ale mój brat był i narzekał - wyszedł na scenę, zaśpiewał ile miał zaśpiewać i zszedł. Zero kontaktu z publicznością, zero "rozmowy" z nią, zero odpowiedzi na prośby o jakiś bis. Widać ten typ tak ma. Jednym to nie przeszkadza, innym tak, gdy przyzwyczajeni są do muzyków, którzy ze sceny rozmawiają z fanami, coś opowiadają, czasem zaśpiewają coś w reakcji na prośbę całego tłumu.

    OdpowiedzUsuń