środa, 6 listopada 2013

Wycieczka do stolicy i koncert Nickelback

Kto mówi, że po ślubie będzie tylko monotonia i siedzenie w domu przed TV lub komputerem jest w błędzie. Uważam, że dopiero teraz nasze życie powoli nabiera rozpędu. Przed ślubem było dużo załatwień i wspólnych weekendów, które spędziliśmy na przygotowaniach. Przez to nie mieliśmy prawdziwych wakacji, a wyjazd w ukochane góry ograniczył się do jedynej w tym roku wycieczki w Tatry. A. kumulowała urlop by zostawić go na czas tuż przed ślubem i zaraz po. Już jakiś czas temu postanowiłem, że musimy sobie odbić te stracone weekendy. Dlatego już w lipcu zaproponowałem przyszłej żonie czy nie wybrała by się ze mną na koncert Nickelback i Skillet do Warszawy w listopadzie. Po krótkim zastanowieniu zgodziła się. Nie musiała się poświęcać, bo obydwoje słuchamy muzyki w podobnym klimacie, obydwoje lubimy Nickelback. Cena też była zachęcająca - 160 zł za gwiazdy światowego formatu + support Skillet - mojego ulubionego zespołu. Dodatkowo była to okazja do zwiedzenia Warszawy, którą raczej omijamy w naszych podróżach.
Następnego dnia zamówiłem bilety przez internet, a po tygodniu mieliśmy je już w rękach. Koncert wypadał 2 listopada i to był jedyny minus tego wyjazdu. Obawialiśmy się, że listopadzie może być mroźnie z opadami śniegu co utrudni wizytę w stolicy. Dodatkowo oznaczało to skrócenie odwiedzin na grobach rodziny do jednego dnia.

Do Warszawy wyjechaliśmy z Krakowa samego rana w sobotę Polskim Busem. Rezerwacji dokonaliśmy wcześniej, dzięki czemu udało nam się kupić bilety za 30 zł od osoby. To najlepszy sposób by tanim kosztem dostać się do Warszawy. Pociąg lub PKS wychodzi dużo drożej. Autobus może nie jedzie bardzo szybko (podróż trwała 5 godzin), ale za to odbywa się w komfortowych warunkach z postojem po drodze, toaletą w autokarze i dostępem do darmowego wifi. Z noclegu zrezygnowaliśmy ponieważ nocleg w Warszawie jest po prostu drogi. Ceny w hostelach na peryferiach warszawy zaczynają się do 70 zł. Naszą podróż umilały nam siedzące za nami licealistki, które przez większość drogi czytały na głos Pana Tadeusza. To znak, że młode pokolenie potrafi sobie poza internetem znaleźć ciekawy sposób na spędzanie wolnego czasu.
Na miejscu byliśmy ok 13:00. Koncert zaczynał się ok 19:30, więc nie było tak dużo czasu by zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca w Warszawie. Mieliśmy plan minimum - zobaczyć starówkę, krakowskie przedmieście z pałacem prezydenckim, centrum i stadion narodowy.
Na starówkę przejechaliśmy metrem. Pierwszy raz w życiu jechaliśmy metrem i nasze wrażenia są pozytywne. Marzy mi się taki środek komunikacji w Krakowie. Z obrzeży Warszawy na Stare Miasto podróż trwała zaledwie 12 minut, a metro kursuje w odstępach co kilka minut.

 
Piękne warszawskie kamienice na Starym Mieście.
Przed Pałacem Prezydenckim. Po krzyżu ani śladu :)

Pogoda była całkiem niezła jak na listopad. Było pochmurno, ale deszcz padał tylko chwilami. Spacer rozpoczęliśmy od Placu Zamkowego, kolumny Zygmunta i Zamku Królewskiego. Na zwiedzanie zamku nie było czasu. Zrobiliśmy tylko kilka fotek poszliśmy dalej ulicą Krakowskie Przedmieście w kierunku centrum. Po drodze minęliśmy Pałac prezydencki. Była okazja do zwiedzenia bo akurat wystawiono trumnę z Tadeuszem Mazowieckim i wstęp był za okazaniem dowodu osobistego. Zniechęciła nas jednak długa kolejka i perspektywa stania w niej ok 30 minut. Byliśmy już głodni, dlatego kolejną godzinę poświęciliśmy na szukanie miejsca na obiad. Chcieliśmy zjeść dobrą pizzę. W Warszawie nie jest to łatwe zadanie bo wszędzie są ceny dużo wyższe niż w Krakowie, a oferowane w menu duże pizze to wersja 32 cm dla jednej osoby. W końcu udało się znaleźć dobry lokal i zjeść pizzę bez długiego czekania.

Warszawska palma, jedna z atrakcji Warszawy.
Stadion Narodowy - nocą prezentuje się przepięknie.

Później przeszliśmy w stronę bulwaru Wiślanego i stadionu narodowego. Po drodze zobaczyliśmy słynne rondo ze sztuczną palmą. Sam stadion narodowy robi wrażenie, widać go już z daleka. Najlepiej oglądać go wieczorem, bo wtedy widać podświetloną animowaną flagę Polski na elewacji zewnętrznej. Koncert był w hali Torwar dlatego ostatni odcinek pokonaliśmy wzdłuż Wisły. Warszawa jest stale remontowana i przemieszczanie się turystów z miejsca na miejsce nie jest proste. Dużo dróg jest zamkniętych, a w centrum trwa budowa drugiej nitki metra i przez to np nie ma dostępu do grobu nieznanego żołnierza.
Na miejscu koncertu byliśmy już o 18:00. Okazało się, że w tym samym czasie odbywa się po drugiej stronie ulicy mecz Legii. Było dużo policji i fanów warszawskich ubranych w barwy klubowe. Przed wejściem na Torwar musieliśmy przejść przez kontrolę. Skonfiskowano nam wszystkie butelki z wodą, ale można było wnieść na koncert aparat foto ze stałym obiektywem. Później A. wypiła jeszcze kawę, zostawiliśmy rzeczy w szatni i mogliśmy poszukać naszych miejsc. Mieliśmy wykupione bilety na trybunę na wprost sceny. 
Przekrój widowni był szeroki. Najwięcej było rodzin i licealistów, ale można było dostrzec też  na widowni pary starsze od naszych rodziców.

Przed koncertem. Hala Torwaru powoli wypełnia się fanami dobrej muzyki.

Koncert rozpoczął się o 19:30 wstępem zespołu Skillet, supportującego gwiazdy wieczoru, czyli Nickelback. Skillet to znany zespół rockowy z USA grający na scenie już od ponad 15 lat. Tworzą go 4 osoby, dwóch mężczyzn i dwie kobiety (w tym jedna z najlepszych rockowych perkusistek na świecie - Jen Ledger). To jeden z moich ulubionych zespołów, dlatego uczestnictwo na tym koncercie było spełnieniem moich marzeń. Nie zawiodłem się. Skillet zagrał najlepsze swoje kawałki i dali z siebie 100%. Ponieważ byli tylko supportem ich show był skromniejszy niż zazwyczaj. Sala szalała, ale większość widzów już nie mogla się doczekać występu Nickelback.

Zespół Sklillet ma powera :)
Charyzmatyczna i sympatyczna perkusistka Skillet - Jen Ledger daje próbkę swoich umiejętności.
Publiczność świetnie się bawi i udowadnia znajomości tekstów piosenek Skillet.
Zespół Skillet korzysta w swoich utworach często z pomocy wiolonczelisty i skrzypka. Połączenie gitar elektrycznych, perkusji i instrumentów smyczkowych daje rewelacyjny efekt.

Po występie Skillet była 30 minutowa przerwa na zmianę sprzętu i instalację ekranów za sceną. W końcu na scenie pojawił się Nickelback. Ten zespół znają chyba wszyscy, którzy choć trochę interesują się muzyką lub śledzą codzienne życie celebrytów. Nickelback gra na scenie równie długo jak Skillet (ponad 15 lat). Jest to grupa 4 muzyków z Kanady (w tym 3 to rodzina). Po drugim albumie zrobiło się o nich głośno na świecie, a z każdym kolejnym albumem grupa fanów rośnie. Dziś Nickelback ma na koncie mnóstwo nagród muzycznych, występy na całym świecie, miliony sprzedanych płyt i podglądnięć na you tubie. Frontmanem zespołu jest Chad Kroeger, prywatnie mąż znanej wokalistki Avril Lavigne.

Koncert trwał ponad godzinę i odbył się w ramach trasy koncertowej "The Hits". Usłyszeliśmy wszystkie największe hity Nickelback. Nie zabrakło ballad jak np. How You Remind Me, ostatniego hitu radiowego - kawałka Lullaby jak i mocniejszych rockowych utworów. W przerwach między piosenkami Chad żartował z publicznością i często wypowiadał po polsku słowo "dziękuję". Publiczność reagowała żywiołowo - klaskała, śpiewała piosenki razem z zespołem, przygotowała ogromny transparent z podziękowaniem, na scenę został nawet wyrzucony stanik przez jedną z fanek.

Nickelback na scenie daje prawdziwe show.
Wokalista zespołu Nickelback - Chad Kroeger zachował głos do samego końca koncertu.
Ogromne trzy ekrany tuż za sceną uatrakcyjniały jeszcze bardziej świetny koncert.
Ryan Peake - sympatyczny gitarzysta i drugi wokal w zespole Nickelback.
Za sceną na 3 ekranach wyświetlane były animacje, teksty piosenek i zbliżenia muzyków. Chad który śpiewa i gra równocześnie na gitarze zmieniał instrument po każdej piosence. Niektóre kawałki wypadły równie dobrze jak te śpiewane w oryginale w studiu. Oczywiście na koniec nie zabrakło bisów i zapowiedzi, że niebawem zespół odwiedzi Polskę ponownie przy okazji kolejnej trasy koncertowej. Było widać, że podoba im się reakcja publiczności, a fanom koncert. Aż żal, że koncert trwał tylko ponad godzinę. Skillet i Nickelback - dziękujemy za świetny koncert i widowisko.

Powrót mieliśmy zaplanowany dopiero na 2:30 w nocy pociągiem z dworca centralnego. W oczekiwaniu na pociąg zrobiliśmy sobie spacer w okolicach dawnych domów towarowych Centrum i Pałacu Kultury. Zupełnie jak za czasów narzeczeńskich, gdy często po północy spacerowaliśmy wspólnie po plantach w Krakowie :)

Do Krakowa wróciliśmy bez przeszkód w niedzielę rano. Ten dzień pozostanie w naszej pamięci na długo i na pewno nie jest to nasz ostatni wielki koncert i wycieczka do Warszawy.

PS. Przepraszam za jakość zdjęć. Większość była robiona przy słabym oświetleniu.

Zakochany

9 komentarzy :

  1. Witam dzięki za relację, sam planowałem wybrać się na koncert, ale się nie udało...
    Dzięki za świetne zdjęcia, życzę szczęścia i pozdrawiam !

    Faraday

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za odwiedziny i zapraszamy do odwiedzin naszego bloga. Jeszcze wszystko przed Tobą. Nickelback zapowiedział się, że za rok może dwa lata wróci do Polski.

      M.

      Usuń
  2. Ach, przypomniały mi się koncerty DM, zwłaszcza ten ostatni, lipcowy:) Jak nagłośnienie na Narodowym? Bo na DM od czasu do czasu dawało się we znaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh wyszło, że nie czytasz ze zrozumieniem. Wybaczamy :)) Koncert był w Hali Towar nie na stadionie Narodowym. Nagłośnienie było może nie najgorsze, ale też nie jesteśmy do końca zadowoleni. Mogło być lepsze.

      M.

      Usuń
  3. Sama chętnie zwiedziłabym Warszawę, ale rzeczywiście ceny przerażają..
    Cieszę się jednak, że spędziliście miło dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z cenami nie jest tak źle, ale jak ma się skromniejszy budżet warto przed przyjazdem zasięgnąć opinii znajomych warszawiaków lub poczytać opinie lokali w internecie. Ceny posiłków są może i niższe, ale na peryferiach Warszawy. Z racji ograniczonego czasu nie mieliśmy możliwości szukania miejsca położonego z dala od centrum.

      M.

      Usuń
    2. W centrum jest Va piano - polecam pizzę "rucola" jeśli ktoś lubi cienkie ciasto i duuużo zieleniny. Pizza 20 zł ale można się naprawdę najeść.

      Usuń
  4. W tamtym roku miałam przyjemność podróżować Polskim Busem z Rzeszowa do Warszawy i później z Warszawy do Ostródy...wtedy jechaliśmy do narzeczonego brata, który mieszka w okolicach Malborka, Elbląga itd... Busem do tej pory jestem zadowolona... Obsługa miła, rozdanie kawy czy herbaty przez hostessy.... super!
    Jeśli chodzi o zespół Nickelback również podobają mi się niektóre kawałki!
    Super, że spędziliście miło czas :) Sama chciałabym pojechać gdzieś na koncert czy choćby zwiedzić Wawę ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed wami ;-) Marzenia trzeba realizować, choćby małymi kroczkami. Nickelback ma sporo kawałków wpadających w ucho, niekoniecznie fanom rocka.
      Wrażenia z polskiego Busa mamy tak jak Wy całkiem pozytywne. Kawy może nie serwowali, ale podróż odbyła się w komfortowych warunkach.

      pozdrawiamy stałych czytelników zaprzyjaźnionego bloga
      A i M.

      Usuń