poniedziałek, 6 maja 2013

W poszukiwaniu wiosny w Dolinie Chochołowskiej

Pierwsze prawdziwie wiosenne temperatury zachęciły nas do naszej pierwszej górskiej wycieczki w tym roku. Ponieważ w Tatrach w wyższych partiach gór jest jeszcze sporo śniegu i dodatkowo towarzyszyła nam mama A. wybraliśmy jako cel wycieczki to co najpiękniejsze w tatrach wiosną, czyli krokusy w Dolinie Chochołowskiej. Z licznych postów na innych blogach, wiadomościach w portalach internetowych  i w tv wynikało, że ostatni tydzień kwietnia to idealny moment, gdy można zobaczyć całe polany kwitnących krokusów. Oczywiście nie zawiedliśmy się :)
Po 6:00 pierwszym autobusem z Krakowa wyruszyliśmy w drogę do stolicy Tatr by być już na miejscu przed tłumem innych turystów i zaliczyć wszystkie punkty naszej wycieczki do wieczoru.  Około 9:00 byliśmy już na dworcu w Zakopanem, skąd w dalszą drogę do Doliny Chochołowskiej zabrała nas samochodem mama A.

Od ostatniej mojej wizyty w Dolinie Chochołowskiej się niewiele zmieniło. Bilety do TPN w podobnej cenie, wciąż można podjechać kawałek ciuchcią lub dorożką, a dla bardziej aktywnych alternatywą jest wypożyczenie roweru. My wybraliśmy podróż na piechotę jak  przystało na prawdziwych miłośników górskich wędrówek.
Smutny jest fakt, że pierwsza część Doliny jest coraz to bardziej zabudowana. Powstają kolejne prywatne domy i przez to ta najpiękniejsza Tatrzańska dolina zatraca swój naturalny wygląd. Kto był w Dolinie Chochołowskiej choć raz wie, że spacer tą doliną jest dość monotonny. Przez prawie całą długość (dolina ma długość ok 10 km) idzie się asfaltową drogą przez las. Po drodze mijamy strumień, charakterystyczne skałki z niewielką grotą i znów wchodzimy do lasu. Chociaż było ponad 20 stopni na trasie wciąż zalegało dużo topniejącego śniegu, a miejscami było sporo błota.

Polana Chochołowska i charakterystyczne szałasy pasterskie.
Kwitnące tatrzańskie krokusy.
W końcu po prawie dwóch godzinach spaceru dotarliśmy do najpiękniejszej części doliny, a naszym oczom ukazały się urokliwe pasterskie szałasy i rozległe górskie hale. Soczysta zieleń trawy łączyła się z fioletowym kolorem krokusów tworzących w tym miejscu coś na wzór wielkich kwiatowych dywanów.
Wygląda to przepięknie. Zamieszczone zdjęcia nie oddają w pełni piękna tego miejsca o tej porze roku. Oczywiście przed dalszą częścią wycieczki zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek na kanapki i coś do picia oraz był czas by sfotografować te piękne polany z wszystkich możliwych perspektyw :)

Ten widok zauroczy każdego miłośnika przyrody.
Krokusy górskie z skali makro. To już na pewno jest wiosna :)

Drugim naszym punktem tej wycieczki było wyjście na Grzesia (szczyt w Tatrach na zachód od Polany Chochołowskiej). Szczyt może nie ma imponującej wysokości bo jest to tylko 1653 m. n.p.m., ale ze szczytu można zobaczyć całą panoramę Tatr Zachodnich. Osobom, które Zakopane odwiedzają częściej niż Tatry odradzam wyjście na tą górę w kwietniu lub na początku maja. Na większości szlaku na Grzesia zalega pokaźna ilość śniegu. Topniejący śnieg zmienia się w strumyki płynące całą szerokością trasy.  Bez odpowiedniego obuwia nie ma sensu ryzykować kontuzji. Po ponad godzinie od wyjścia z  Doliny byliśmy już na szczycie. Zaskoczeniem dla nas był bardzo mocny wiatr. Jeszcze godzinę wcześniej na dole można było się opalać w t-shircie, a na wierzchołku Grzesia pomocne okazały się kurtki i polary. Ciężko było też wykonać chociaż jedno dobre i nieporuszone zdjęcie.  Jedynym spokojnym od wiatru miejscem były kępy kosodrzewiny, gdzie wiało trochę mniej. Widoki ze szczytu zrekompensowały nam ponad godzinną wspinaczkę. Wszystkie wierzchołki gór na horyzoncie pokryte śniegiem prezentowały się jak z alpejskiej widokówki. Szybko zrobiliśmy kilka pamiątkowych fotek i zaczęliśmy schodzić z powrotem bo wiatr był nie do wytrzymania, a niebo w każdym momencie mogło się zmienić w burzę.

Część szlaku na Grzesia. W wyższych partiach jak widać dalej zima :)
Jeden z wierzchołków Grzesia. Turystów jeszcze niewielu ;)
Grześ zdobyty :)) Panorama Tatr Zachodnich obserwowana ze szczytu. Widok na Wołowiec i Starorobociański Wierch.

Na dole znów zrobiliśmy przystanek przy krokusach, a następnie w schronisku wypiliśmy długo wyczekiwaną kawę. Później pozostało tylko wrócić z powrotem na parking i podsumować udaną wycieczkę. Wszyscy byli zadowoleni z wycieczki, a najbardziej mama A. Cieszę się że wspólną wycieczką mogłem zrobić dobry uczynek i jeszcze bardziej się wkupić w łaski przyszłej teściowej. Wkrótce planujemy kolejną wycieczkę w Tatry, w przerwie pomiędzy przygotowaniami do naszego wesela. Tym razem będą to już wyższe partie Tatr :)
 
Zakochany

7 komentarzy :

  1. No pięknie, podobna trasa do naszej, tylko byliśmy nieco wcześniej i śnieg jeszcze masowo nie topniał :) Pozdrawiamy!! Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło raz jeszcze popatrzeć na krokusy! Nie zapomnę gdy z Siwej Polany, gdzie przygrzewało słońce, weszliśmy w końcu w las. Na drodze leżało sporo śniegu i miało się wrażenie, jakbyśmy weszli nagle do lodówki - dziwne uczucie :)
    Życzę kolejnych udanych wypadów, sama czekam na jakis kolejny wyjazd w Tatry :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temperatura w górach bywa myląca. Na polanie może być upał, a kilkaset metrów wyżej w polarze jest chłodno. Przewidujący i mądry górski turysta nawet w lecie ma coś cieplejszego do ubrania przy sobie. Również życzymy Ci udanych wypraw. Wiemy, że specjalnie nie trzeba Cię zachęcać :))

      Usuń
  3. Ja gór mam po dziurki w nosie :) Rodzice zawsze mnie tam ciągnęli na wycieczki, dlatego teraz marzy mi się leżeć na plaży do góry brzuchem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można podzielić kierunki wyjazdów porami roku. Wiosną i jesienią jechać w góry, a w upalne letnie dni nad morze. Sam też uwielbiam szum morskich fal :)

      Usuń
  4. Niesamowite są te połacie krokusów, robią niesamowite wrażenie. Miałam okazję być tam rok temu na 3 maja. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto był tam choć raz i widział łąkę pełną krokusów, z pewnością wróci jeszcze nie jeden raz :) Kiedy to będzie to kwestia wolnego czasu i odległości z miejsca zamieszkania do Zakopanego.

      Dziękujemy za komentarz.
      M.

      Usuń