niedziela, 20 listopada 2011

Niedzielne obcowanie ze sztuką - wizyta w Muzeum Narodowym

Od kilku tygodni planowałem wybrać się z moją A. do Muzeum Narodowego. Moja ukochana nigdy tam nie była, a ja żeby przypomnieć sobie moją ostatnią wizytę w Muzeum Narodowym musiałbym sięgnąć pamięcią aż do czasów licealnych. Jak do tej pory brakowało wyraźnej motywacji lub znajdowaliśmy ciekawsze zajęcia na czas wolny weekend niż obcowanie ze sztuką. Dziś nadarzyła się okazja odwiedzenia jednego z krakowskich muzeów, zupełnie za darmo. A wszystko z okazji "Otwartych Drzwi Muzeów Krakowskich". Po szybkim zastanowieniu nasz wybór padł właśnie na Muzeum Narodowe, znajdujące się przy ul. 3 maja.

Gmach Muzeum Narodowego w Krakowie.
Wybraliśmy się w drogę do muzeum zaraz po śniadaniu by ominąć kolejki, które po ostatnich moich doświadczeniach z imprezą z cyklu "Noc Muzeów" były pewne prawie bankowo :) Po krótkim spacerku byliśmy na miejscu. I tu miłe zaskoczenie, kolejka nie była aż tak duża. Ogonek miał tylko kilkanaście osób stojących w holu głównym muzeum. Pamiętam dobrze, jak jeszcze kilka lat temu, na otwarciu wystawy Impresjonistów, kolejka sięgała aż do alejek na Błoniach, kilkaset metrów od wejścia do muzeum.
Przy kasie dowiedzieliśmy się, że zwiedzenie jest darmowe, ale ta propozycja dotyczy to tylko wystaw stałych. Wystawy czasowe są płatne jak w normalny dzień. Obydwoje nie jesteśmy znawcami sztuki, tym bardziej nie znamy się na malarstwie Turnera. Stąd dawka kultury w postaci wystaw stałych musiała nam wystarczyć :)) I tu miłe zeskoczenie. Wystawy stałe zajmują prawie trzy piętra, a wystawy czasowe to niecałe jedno piętro.

Część uzbrojenia XIII wiecznego rycerza.
Kolczuga i wyposażenie rycerskie - XVII i XVIII wiek.

Zwiedzanie muzeum rozpoczęliśmy od kolekcji historycznej obejmującej mnóstwo przedmiotów z okresów od średniowiecza, aż po czas drugiej połowy XX wieku. Były to zbiory broni, mundurów, odznaczeń wojskowych, rekwizytów myśliwskich, talerzy, sztućców jak i atrybutów każdej damy dworu - wachlarzy, kapeluszy, a nawet sukni ślubnej. Większość przedmiotów była tradycyjnie jak to w muzeach za szybami. Muzeum wychodzi też frontem do młodszych odbiorców. 
Po za projekcjami multimedialnymi można poczuć też historię dosłownie. Można było przymierzyć strój powstańca lub zmienić się w średniowiecznego rycerza. Wystawa historyczna przerosła nas rozmiarem. Zajmuje kilkanaście sal, a w każdej z nich są przedmioty z innego okresu. Oglądnięcie całej wystawy z jednego piętra zajęło nam grubo ponad godzinę.

Żywy eksponat (czyli ja) w średniowieczno-współczesnej zbroi :)
Order Virtuti Militari - Polska początek XVIII wieku.
Moja A. przed obrazem "Wieczór przed potopem" - Turnera
Suknia ślubna z przed kilku epok. Wydaje się nieco prześwitująca ;)

Drugie piętro to już typowa wystawa sztuki najwybitniejszych polskich malarzy XIX i XX wieku m.in. Malczewskiego, Wyspiańskiego i innych. Nie było może tak rozpoznawalnych obrazów jak choćby tych zgromadzonych w Sukiennicach, ale nie można też powiedzieć, że jest to skromny zbiór. To po prostu inny styl malarstwa, inna epoka. 

Obraz "Niebo w Finlandii" - malarstwo współczesne
Leon Wyczółkowski - "Stańczyk".

Po oglądnięciu kolejnych kilkunastu pomieszczeń z obrazami zobaczyliśmy dodatkowo stałą wystawę p.t. Judaica. To wystawa przedmiotów związanych z religią i kulturą żydów na ziemiach polskich. Mnóstwo kielichów, 7-ramiennych świeczników, zwoje Tory.  Rozbawiła nas spora kolekcja wskaźników (wielkości łyżki) zakończonych wyrzeźbioną rączką ze wskazującym palcem. Fantazja ludzka nie zna granic :)

Zwój Tory spisany po hebrajsku - eksponat wystawy Judaica.
Kolekcja żydowskich wskaźników - każdy bogato do zdobiony. Do czego mogą służyć?
Ostatnie piętro to zbiór sztuki współczesnej. Byliśmy zupełnie zaskoczeni tym co można nazwać SZTUKĄ. Obrazów i rzeźb łatwych w odbiorze, a jednocześnie miłych dla oka było niewiele. Sztuka współczesna przekracza wszelkie, nawet bardzo szerokie horyzonty myślowe. I tak, mogliśmy zobaczyć kolekcję kilkunastu rysunków pani, która namalowała kreski węglem, umieściła między nimi krzyże oraz krótkie zdania z codziennego życia zakonu lub szkoły dla kobiet w XIX wieku. Do tej pory nie rozumiem jaki związek miały te krzyże z przedstawioną w opisie historią i po co aż tyle kolejnych obrazów. 
Zobaczyliśmy też wystawę obrazów "artysty" który poprzyklejał do płótna kawałki zwierzęcych kości wszelkich rozmiarów i pomalował je na różne kolory. Na jednym z obrazów przykleił też zepsuty parasol, który miał w jego zamyśle tworzyć artystyczną kompozycję. Były obrazy innych artystów bardzo często rozmazane, bez wyraźnych kształtów - jak dla mnie po prostu kiczowate. Na koniec zobaczyliśmy wystawę pewnej artystki, która stworzyła rzeźby z materaców i poduszek. Z której strony się nie przyglądałem, stojący przede mną pocięty pomalowany materac nie przypominał w niczym tytułowej niewolnicy.
Wspólnie w muzeum spędziliśmy ponad 2 godziny. Nasze odczucia po zobaczeniu wszystkich wystaw są mieszane - od zachwytu, aż po zdziwienie. Mimo wszystko było warto zobaczyć coś nowego. Nikt nie mówił, że sztuka jest prosta i zrozumiała dla zwykłego śmiertelnika. Po tak wyczerpującym zwiedzaniu powróciliśmy do naszego mieszkania na pyszną kawę i ciastka :)


Zakochany

2 komentarze :

  1. Kurde, wcięło mi komentarz ;/
    Jeszcze raz, krótko: gdybyście powiedzieli, ze idziecie na Turnera, to podpięłabym się do Was i poopowiadałabym o sztuce, bo wciąż sporo pamiętam z WOKu i przygotowań do matury z historii sztuki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zobaczyć tą wystawę pod tytułem "Judaica". Bardzo mnie nią zaintrygowaliście:)

    OdpowiedzUsuń